Carpatia Divide to bikepackingowy rajd rowerowy i przygoda w prawdziwych górach. Do pokonania rowerem było 615km przez dzikie Karpaty. Bez wsparcia z zewnątrz i bez patrzenia za siebie. Tylko Ja, rower i góry. Carpatia Divide pokazała to co najlepsze w polskich górach: dzikie Bieszczady, opuszczony Beskid Niski , dalej Gorce z widokiem na tatry, Babia Góra Trails, I kiedy już cieszysz się, że do mety tak blisko… Trafiasz w „Worek” Raczański, następnie szalony downhill do mety po Enduro Trails . Każde z tych przeżyć zabierasz na metę w Szczyrku. Tam czekały na każdego uczestnika /Czasem Sława/ lecz przede wszystkim jego wspomnienia z tej niesamowitej przygody…
Czasem ktoś powie 615 km trasy to dwa dni intensywnej jazdy , no może trzy i fajrant….
Nie kochani, tak nie było. Trasa to 615 km po wyznaczonym traku głównie po szlakach pieszych oraz po „ścieżkach grozy” ;o) nie występujących na żadnych mapach i często mylnie nazywanych ścieżkami ponieważ ,były to „Spływy Wody” czyli takie występujące w górach rowy „melioracyjne” pełne kamienie i głazów /Po jednej z burz nawet Pnie drzew i całe drzewa/ , w których nie rośnie żadna roślinność. Gdy intensywnie pada deszcz z gór i górskich potoków odprowadza wodę w dół do rzek i zbiorników retencyjnych. Po takich OS-ach były wyznaczone odcinki, gdzie doświadczeni turyści bali się schodzić my zjeżdżaliśmy na rowerach lub pięliśmy się w górę.
Ktoś powie , ale przecież na filmikach na youtubie czy zdjęciach i relacjach nic takiego nie widać „Cały czas płasko piękne widoki” . Kochani jak ktoś zalany potem walczy o życie na takim odcinku - nie myśli o nagrywaniu. Kamerę włącza się i robi zdjęcia, gdy jest płasko i świeci słoneczko i są piękne widoki.
Na trasie było dokładnie 60 podjazdów między 750 – 1200 m n.p.m.i 18.000 metrów przewyższenia…
Nie łapiecie ? dla przykładu Góra Mount Everest ma tylko 8848 m n.p.m. Czyli uczestnicy Carpatii Divide wjechali na dwa Everesty i jeszcze zostało …Trasa to jedna trudność , kolejnym w tej edycji była pogoda ponad 35 stopniowe upały przez 4 dni i 3 dni burz zamieniających górskie szlaki w górskie rzeki. Ściany wody, dwugodzinne oberwania chmur. Wezbrane i wylewające rzeki i strumienie, połamane drzewa i niezliczona ilość gałęzi na szlakach…
Tyle o trudnościach , teraz opisze Wam co niezwykłego mnie spotkało przez ten tydzień jazdy w „pikle” Carpati Divide 2023.
Było to niezwykłe doświadczenie.Przez całe lata jeżdżąc i chodząc po górach po głowie chodziła mi piosenka Starego Dobrego Małżeństwa „Bieszczadzkie Anioły”. /Link do piosenki https://www.youtube.com/watch?v=1fy3dAEAlao / .Lecz nie rozumiałem znaczenia słów tej piosenki, do puki nie ruszyłem na trasę Carpati Divide.
Już pod koniec pierwszego dnia, gdy na bieszczadzkich bezdrożach w górach skończyła mi się woda, a upał był niemiłosierny. Nie mogłem znaleźć żadnego źródła i wtedy spotkałem pierwszego „Anioła”. Rowerzysta spytał czy mam wodę ? gdy odpowiedziałem ,że właśnie mi się kończy zaproponował, że przefiltruje mi do bukłaka i bidonu z pobliskiego strumienia.
Kolejnego Anioła spotkałem tego samego dnia zjeżdżając do Cisnej już po ciemku i szukając noclegu. Razem z jednych uczestników trafiliśmy do Prywatnego Schroniska. Właściciel oznajmił, że obłożony jest „po sufit” nawet pokoje awaryjne, a w stołówce nie kładzie i poszedł.
Zbieramy się już by jechać dalej gdy podchodzi do nas „Anioł”i mówi chodźcie pokaże gdzie się możecie wykąpać, naładuje wam w pokoju powerbanki, tu macie klucze do busa możecie się tam wygodnie przespać /Pan Krzysztof Kierowca Grupy Artystów ze Skarzysko-Kamienne . Po wyjściu z pod prysznica zaproszono nas na kolację , którą przygotowały malarki.
Kolejne Anioły Spotkałem w Schronisku na Jaworzynie Krynickiej. Dojechałem do schroniska około północy miałem po drodze awarię i przygodę z ciekawskimi wilkami. Wchodzę na salę gdzie przywitał mnie czarny jak smoła owczarek ;o) a w koncie sali głównej siedzą dwa „Anioły” blondynka i brunetka i grają w grę planszową. Pytam o nocleg? Nic nie wiedzą , dzwonie do schroniska - nikt nie odbiera , dzwonię na kuchnię nikogo nie ma. Podejmuje decyzje zostaje do świtu , prześpię się na ławie zawinięty w tarpa. Anioły się przyglądają i proponują „Może się wykąpiesz u nas w pokoju” . Grzecznie odmawiam i mówię ,że wystarczy mi umywalka w toalecie. Pytają czy jestem głodny, grzecznie mówię ,że coś mam w plecaku. Ale pytam czy nie mają kubka , żebym sobie zrobił odżywkę i potrzebuję jeden kabelek do ładowania , bo gdzieś zapodziałem , a chciałbym naładować wszystko. Idę się myć wracam , a na stole gdzie zostawiłem rzeczy: kubeczek, kabelek, kanapki i paczka kabanosów.
Kolejna noc zjeżdżam już po ciemku z gór do małej wioski. Potrzebuje się trochę przespać i naładować nawigację przed kolejnym podjazdem w góry. Pytam o nocleg w najbliższej chacie, dostaję informację, że kilometr z tond jest domek , który wynajmują turystą. Jadę pytam, cały domek wynajęty – brak miejsc. Ale widzę z tyłu gospodarz ma zadaszony warsztat jest gniazdko. Pytam czy mogę rozwiesić hamak pod dachem i trochę podładować nawigację?Gospodarz się zgadza, ale mówi” Zmarzniecie mi tu, może pierzynę wam przyniese”. drapie się mój „Anioł” po głowie i mówi chodźcie za mną i prowadzi mnie do garażu. Otwiera, a tam siłownia, normalna podłoga z wykładzina i dmuchany materac, gniazdka , czysto i ciepło. Mówi: o tu się możesz przespać , może być pyta? ;o)
Kolejne Schronisko „na Przegipku” i Kolejne Anioły. Spotkałem kompozytora i laureata bazuny. Autora Dziewczyny Turystycznej . Wspaniałe Gitarowe Towarzystwo, które przejęło się losem „Zbłąkanego” uczestnika Carpatii. Wspomogli dobrym słowem i oferowali nocleg.
Kolejnego „Anioła” spotkałem w Rapce-Zdrój. Wjeżdżając na Turbacz napotkałem deszcz , gdy dotarłem do schroniska pod Turbaczem rozpętała się burza. Zjeżdżając z Turbacza do Rapki rozerwałem łańcuch i był już nienaprawialny. Była godzina 18.00 a serwisy rowerowe w Rapce czynne były do 17.00. Zacząłem dzwonić do serwisów ale wszędzie nikt nie odbierał „głucho”. Ostatni numer i ostania szans. Odbiera człowiek i mówi: nie, nie ja już jestem w domu daleko, ale dam numer do wspólnika może on coś poradzi. Dzwonię do Daniela , mówi jestem teraz w Nowym Targu ale jak dojadę do Rapki mam jechać do knajpy „Siwy Dym” to obok jego Serwisu i Wypożyczalni. Ma łańcuch Shimano SG90 do 10 Rzędówki. Przyjeżdżam 20.00 Serwis w gotowości, łańcuch założony, przerzutki wyregulowane , hak wyprostowany. Wszystko działa jak złoto. Kasuje za łańcuch pytam 100,- za przyjazd będzie dobrze ?
On mówi: „ani złotówki, gdybym ja był w potrzebie , chciałbym żeby ktoś też mi pomógł…..” Zaniemówiłem ale postawiłem dobre Piwo - mogę jechać dalej, nadal jestem w grze.
Kolejne „Anioły” spotkałem w Studenckiej Bazie Namiotowej Głuchaczki w Beskidzie Żywieckim. Pani Kierownik Jola „Bazowa” Anioł nie kobieta. Nakarmiła, zmotywowała i wysłała w dalszą drogę . Owsianka z morelami z puszki palce lizać …
Podczas ostatniej doby, która była najgorętszym dniem rajdu wiedziałem , że już nie zdążę do mety na czas i jadąc samemu zaczęły mi w głowie kołatać myśli zwątpienia. Widzę na nawigacji ,że za kilka kilometrów będzie linia kolejowa „ Może już wystarczy, może wrócić do domu?” i naglę wielki baner karczma 200m . Zajeżdżam i zamawiam wielkiego schabowego z kapustą , lemoniadę , zimne piwo 0,0% i Deser prze Duże D . Najadłem się, nawodniłem patrzę przez okno leży zawodnik z Carpatii ten sam ,który pierwszego dnia przefiltrował mi wodę w bieszczadzkich górach. Siadamy jeszcze jedno Piwo 0,0% . Plan jest prosty: nie ważny jest czas, ważna jest droga - jedziemy razem do Mety i Kropka…
Przez ten tydzień spotkało mnie więcej życzliwości od zupełnie obcych ludzi, niż przez ostatnie lata… To wynagrodziło cały trud rajdu i zatarło wszystkie ciężkie chwile. Ta przygoda była wspaniała i bardzo pouczająca. Moja Carpatia Divide wróciła mi wiarę w ludzi….
Już myślę o przyszłorocznych celach i wyprawach. Szymon Wilcze Szlaki #WilczeSzlaki #CarpatiaDivide2023
Comments